Świadectwo Ani
Mój mąż jest czynnym alkoholikiem. Dotychczas myślałam o sobie, że jestem od niego lepsza, w swoim sercu oskarżałam go, czułam się skrzywdzona, czułam do niego niechęć i byłam gotowa go przyjąć i wybaczyć zło, które jego choroba wyrządziła naszej rodzinie, tylko na określonych warunkach. Wciąż próbowałam mu udowodnić i innym ludziom, że tylko on ponosi winę za wszystko.
Po ludzku nasze małżeństwo rozsypało się, dotknęło dna, jesteśmy w separacji. Głęboko wierzę, że Pan Bóg z tego zła wyprowadzi dobro.
Paca nad sobą i własną pokorą uświadomiła mi, jak bardzo zżera mnie moja pycha i nie chciałam dalej w to brnąć. Podjęłam decyzję o trudnych do osiągnięcia dla mnie zmianach. Korzystanie z pomocy innych i słuchanie ich świadectw pomagało mi odkryć jakie popełniałam błędy. Przyznanie się przed sobą do nich wcale nie było takie proste. Przez długi czas każdy z tych błędów próbowałam przed sobą usprawiedliwić. Moja pycha wciąż brała górę nad dobrem mojego małżeństwa. Świadomość konieczności uniżenia się przed moim mężem i przyznania się do moich słabości wzbudzało wielkie poczucie wstydu, które nadal nie pozwalało podjąć konkretnego kroku. Trwanie na modlitwie i ciągły rozwój duchowy spowodowały odwagę stanięcia w prawdzie. Stanęłam przed moim mężem i podziękowałam mu, że pozwolił mi się przed nim otworzyć, przeprosiłam go za żal, który przeżywałam do niego tyle lat i powiedziałam mu , że jest mi potrzebny. Powiedziałam mu, że ufam mu, że więcej nie będzie chciał mnie skrzywdzić i postanowiłam kochać go takim jakim jest, z jego chorobą, jego uzależnieniem. Dopiero po tym zobaczyłam, że zło w nasze małżeństwo mogło wejść właśnie przeze mnie i postanowiłam wziąć za to odpowiedzialność. To ja potrzebuję pomocy księdza egzorcysty! Ania.