Świadectwo Oli

Pochodzę z rodziny, gdzie wiara polegała na skupianiu się na tym, co zewnętrzne. Ojciec nadużywał alkoholu, mama była oziębła emocjonalnie i agresywna a babcia chorowała na Alzheimera. W domu było źle. Pomimo tego byłam bardzo wierzącym dzieckiem, śpiewałam w chórku kościelnym, chodziłam na Oazy. Pierwszy raz do wróżki zaprowadziła mnie mama przed maturą. Potem zaczęłam chodzić sama. W domu brakowało oparcia, a wróżki okazały się świetnie zastępować autorytet i służyć radą,  wsparciem w trudnościach. Po studiach licencjackich w Polsce wyjechałam uczyć się za granicę. W tym czasie uzależnienie od wróżek było tak silne, że szukałam ich również za granicą. Po raz pierwszy skutki tego zła zaczęłam odczuwać w Amsterdamie, gdzie pojechałam na wymianę studencką. Weszłam w środowisko ateistyczne, gdzie królowały narkotyki, imprezy techno w opuszczonych kościołach. Wtedy popadłam w bezsenność. Krótko po tym zmarł mój tata, co sprawiło, że czułam się jeszcze gorzej psychicznie. Po skończonych ciężkich studiach wróciłam do Polski. Miałam już wtedy ciężką depresję. W Polce nadal chodziłam do wróżek, szukając pomocy ze spaniem i po śmierci taty. Wtedy wróżka powiedziała mi, że muszę się leczyć, bo inaczej popełnię samobójstwo. Poszłam do poleconego przez nią psychiatry. Psychiatra zapisała silne antydepresanty. Początkowo po tych lekach czułam się super. Schudłam, niczego się nie bałam. Polecałam wszystkim. Z czasem leki wywoływały odwrotny skutek do zamierzonego i brałam ich coraz więcej. Zaczęłam bać się ludzi, nie mogłam znaleźć żadnej dobrej pracy i każde życiowe wyzwanie mnie paraliżowało. Przyszła mi myśl, żeby wrócić do Boga. Nie mogłam wytrzymać już na całej Mszy, ale wchodziłam do kościoła, żeby się pomodlić. Modliłam się o wyjście z leków, ale uzdrowienie nie przychodziło, wiec opuściłam Boga i wróciłam do wróżek. Wróżka stwierdziła, że jestem chora i muszę brać leki, więc zaczęłam myśleć o śmierci, gdyż myślałam, że życie na lekach nie ma sensu. Miałam dopiero 25 lat. Choć nie miałam prób samobójczych, to moje życie było bardzo smutne. Chcąc wyjść z depresji postanowiłam założyć rodzinę. Wróżka powiedziała mi, że nie będę miała mężczyzny, który będzie mnie kochał i doradziła wejść w związek z kimkolwiek. Mieszkałam wtedy z chłopakiem, do którego nic nie czułam, ale postanowiłam z nim zaciążyć. Po zajściu w ciążę była euforia a potem totalne załamanie i jeszcze większy dół. Okazało się, że jestem uzależniona od leków i bez nich wariuję, więc zaczęłam myśleć o aborcji. Na szczęście byłam w tak złym stanie psychicznym, że nie potrafiłam wyjść z domu. Myślę, że moja mama w tym czasie zaczęła się modlić. Potem przyszedł pomysł, że skoro nie dam rady dokonać aborcji to muszę się zabić i zaczęłam w tym celu przygotowywać leki i wódkę. Kiedy uszykowałam sobie wszystkie tabletki i alkohol, poczułam, że jestem na samym dnie i wtedy zaczęłam wołać do Boga: ratuj! Coś mnie tknęło, żeby sprawdzić w Internecie, dokąd idą samobójcy po śmieci i okazało się, że do piekła. Przestraszyłam się tego i zadzwoniłam do cioci po pomoc, która umówiła mnie z księdzem. Wróciłam do leczenia i pomimo przyjmowania mnóstwa leków i fatalnego zdrowia, w moje trzydzieste urodziny urodziłam zdrowego syna. To sprawiło, że uwierzyłam w opiekę Boga, choć byłam tak daleko. Postanowiłam całkowicie zerwać z wróżkami i w ciągu roku wyszłam z depresji. Po wielu latach przystąpiłam do spowiedzi, uczestniczyłam w wielu Mszach o uzdrowienie, uwolnienie. Pan Bóg dał mi poznać wszystkie moje ciężkie grzechy, za które szczerze żałowałam. Pan Bóg stawiał mi na drodze ludzi, którzy zbliżali mnie do Niego. Teraz Bóg daje mi osoby uwikłane w zło, tak jak ja kiedyś. Szczerze im współczuje i modlę się za nich na Różańcu, odkrywam Jego moc. Jestem atakowana przez złego, ale korzystam z wsparcia i ruszam dalej do walki. Cieszę się, że mogę pomóc i tak niewiele trzeba, żeby zwyciężyło dobro. Chciałabym tym świadectwem przestrzec przed okultyzmem, „niewinnymi” wróżbami, bo to może człowieka zniszczyć!