Moje zbliżenie do Boga.
Wychowywałem się w rodzinie katolickiej, zostałem ochrzczony później przyjąłem komunię świętą. Chodziłem nawet na pielgrzymki. W okresie kiedy przygotowywałem się do Bierzmowania podczas jednej z lekcji Religii ksiądz na forum klasy jak zobaczył, że robię błędy ortograficzne wyzwał mnie od baranów i wtedy tylko czekałem aby „zaliczyć” Bierzmowanie i przestać chodzić do Kościoła. W tym czasie moi rodzice nie chodzili do Kościoła mimo iż kiedyś żyli bardzo blisko Niego (ojciec nawet był ministrantem wiele lat a moje drugie imię do chrztu było po jego przyjacielu księdzu). Tydzień po Bierzmowaniu kiedy mama zapytała mnie czy idę do kościoła odpowiedziałem „że nie bo już byłem u Bierzmowania”. Od tego czasu bardzo się oddalałem, chodziłem w Święta i to też nie w każdy dzień aby nie za często bo za szybko się znudzi.
W 2006 roku wziąłem ślub kościelny. Z tego związku mam dwóch synów (8 i 10 lat). W tym czasie pogoń za tym by mieć, by żyło się lepiej, wygodniej jeszcze bardziej oddalały mnie od Boga, a w konsekwencji też od rodziny.

Jak większość musiałem dotknąć dna. Moim dnem był 17 lutego 2017 roku kiedy to po powrocie ze szkolenia zastałem mieszkanie puste.. puste w brak żony, dzieci. Talerze po obiedzie leżały na stole więc jeszcze nic nie podejrzewałem. Kiedy zadzwoniłem do żony z pytaniem gdzie jest?
Dowiedziałem się, że wyprowadziła, że jestem nerwowy, że rutyna, codzienność i że mimo iż jestem dobry i wiele dobrego dla nich robię, robiłem to jestem osobą młodą i ułożę sobie życie..

Zacząłem szukać logiki w tym wszystkim, przecież mieliśmy wspólne plany wakacyjne, rozmowy na temat domu a tu taki szok..Wtedy zaczął do mnie pukać Bóg (pewnie pukał już wcześniej ale nie słyszałem tego). Pierwszy sygnał, które odebrałem to był 21 luty kiedy zawożąc synów do szkoły, mój ośmioletni syn dał mi niespodziankę, zaciskając na mojej dłoni mówiąc „Abyś nie był samotny i miał z kim rozmawiać” – dał mi różaniec. Zacząłem „koślawo” się na nim modlić – bez głębszej refleksji. Później Bóg zaczął mi stawiać wspaniałych ludzi a jednocześnie ten zły podsyłał mi innych „to Ty złóż pozew o rozwód, miej ją w nosie, idź na stary rynek może sobie coś znajdziesz albo przynajmniej się zabawisz”.

Na dzień dzisiejszy jestem, po spowiedzi życia, trzech Nowennach Pompejańskich, po Nowennie dziewięciu mszy za odkupienie moich i żony grzechów, przygotowuje się obecnie do zawierzenia Sercu Maryi.
W tym czasie dostałem wiele łask jaki i wiele ataków tego złego. Na szczęście dzisiaj to lepiej wszystko rozumiem, modlitwę nie klepię a rozważam i zastanawiam się nad każdym Ojcze nasz – jak wielkie słowa są w tej prostej modlitwie. Różaniec jest moim lekiem na złe samopoczucie, na problemy dnia codziennego i nie ruszam się bez niego nigdzie. Po ludzku miewam zwątpienia, ale wtedy po prostu bardziej się modlę..

Czy moja rodzina będzie znów razem? Nie wiem tego. Nie wiem też jaka jest wola Boża. Wiem jedno, że wielu osobom też pomogłem i z wieloma, rozmawiałem na temat Boga, z którymi nie przypuszczałbym, że kiedykolwiek będę z nimi rozmawiać na ten temat.