Jesteśmy małżeństwem dwanaście lat, mamy dwójkę dzieci. Przez pięć lat w naszym małżeństwie było super, a po tym ja poszłam do pracy i zaczęliśmy oddalać się od siebie. Odeszliśmy od Boga. Po jakimś czasie zauważyłam, że mój mąż ma depresję, zaczął zapominać o podstawowych obowiązkach i bardzo się od nas odsunął. Coraz więcej pił. Zaczęłam szukać pomocy u znajomych, którzy przechodzili podobny problem. Mąż zgodził się na detoks, ale po tym było jeszcze gorzej, zagroziłam rozwodem. Stracił pracę, rozwiedliśmy się i związałam się z innym mężczyzną. Długi, strata samochodu. Winą za wszystko obciążałam męża. Szukając pomocy trafiłam na ludzi, którzy byli blisko Boga. Zaczęłam się modlić, poszłam do spowiedzi i usłyszałam, że mam odmawiać litanie aby uwierzyć na nowo w siebie. Nauczyłam się słuchać mojego męża, być otwartą na jego potrzeby, zaczęłam dbać o małżeństwo a nie koncentrowałam się tylko na dzieciach. Zgłosiłam go na przymusowe leczenie i poszedł się leczyć. Jego zmiana pracy i terapia spowodowały w nim pozytywne zmiany. Wycofałam się z drugiego związku pomimo, że dzieci w tamtym czasie miały lepsze relacje z tamtym mężczyzną. Po leczeniu zaczęliśmy normalnie rozmawiać, ja słuchałam jego, on mnie. Obiecał, że nie wróci już do nałogu, odbuduje relacje z dziećmi. Wzięliśmy znowu ślub cywilny i jesteśmy rodziną, jak byliśmy na początku. Ja dbam o moją relację z Bogiem i nie zamierzam nigdy tego zmienić. Trzeba było przecierpieć, aby docenić to, co ważne. Jesteśmy szczęśliwi!