Moje spotkanie z Kapłanem.
Pierwszym ważnym kapłanem w moim życiu był Ks. Kaziu, proboszcz w mojej rodzinnej parafii. Pożyczał mi książki religijne i podarował Pismo Św. w obrazkach, które ukształtowały we mnie fundament wiary. Kiedy oddaliłam się od Pana Boga, miałam za czym tęsknić.

Ks. Radek pomógł mi odzyskać zaufanie do ludzi. Miał duży udział w tym, że poczułam się wolna duchowo. Przyczynił się do tego, że pokochałam Jezusa szaloną miłością i zaczęłam Go wielbić.

Ks. Grzesiu był dla mnie przykładem tego, czego wydawało mi się, że nie należy robić: dawać innym więcej niż się ma, ale kiedy ci, którym tyle dawał, wymodlili mu drugie życie, cała historia nabrała dla mnie sensu i nauczyła nie ograniczać swojej miłości. To Ks. Grzegorz nauczył mnie wytrwałości i konsekwencji w tym, co teraz robię.

Kiedy Ks. Zbyszek został rektorem, powiedział mi, że nie mogę prowadzić nadal u nich warsztatów dla małżeństw. Powiedziałam mu wtedy, że czuję się do tego powołana i to było dla Niego wystarczającym argumentem żeby mnie zostawić. Zaskoczyło mnie, że Bóg może być dla kogoś tak wielkim autorytetem. Przez czterdzieści lat swojego życia albo nie spotykałam takich ludzi, albo tego nie dostrzegałam.

Ks. Piotr, jako pierwszy zaprosił na warsztaty mojego męża do Górki Klasztornej i odtąd mój mąż nie był już zły na to, co robię. Ks. Piotr jest człowiekiem, który wyjaśnia wszystko na bieżąco i mówi prawdę prosto w oczy. Jest bardzo aktywny, nie odmawia kiedy coś proponuję, a jedynie szuka rozwiązań adekwatnych do naszych możliwości, aby można było być konsekwentnym w realizowaniu zadań wyznaczonych przez Pana. Od niego uczę się odwagi życia w prawdzie, świadomości swojej ograniczoności i unikania lenistwa.

Do Ks. Sławka, naszego proboszcza bardzo lubię zwracać się po pomoc. Myślę, że to głownie przez Niego Pan Bóg uchronił nas od społecznego potępienia po wypadku syna, ale może się mylę. Jest mądrym proboszczem i prawdziwym ojcem parafii, bardzo otwartym na propozycje, z niewyczerpaną chęcią działania. Martwię się o Niego, kiedy widzę czasami, jak bardzo jest zmęczony. On nigdy nie odmawia, kiedy czuje, że jest to zgodne z wolą Bożą. Podziwiam Go za to, że zawsze pamięta, ma czas i ochotę zaczepić, zagadać, doradzić.

Od Ks. Stefana uczę się, że aby być zdolną do prawdziwej przyjaźni, trzeba mieć w sobie dużo pokory, budować relacje na Bogu i nie chcieć dla siebie niczego. On nauczył mnie też, że w niepozornym człowieku może ukryć się wielka osobowość, dlatego warto się zatrzymać i uważnie wsłuchać się w czyjąś głębię. Ks. Stefan z Ks. Grzegorzem zabrali nas na Ukrainę, gdzie w pełni doceniłam wartość kapłaństwa i dostępność sakramentów.

Kiedy nasz syn trafił do aresztu, Pan Bóg postawił nam na drodze Ks. Jurka, któremu zawdzięczamy uśmiech i nadzieję w chwilach, które po ludzku powinny nieść tylko ból. Jego wsparcie pomogło nam zebrać myśli, wyjść z przerażenia jakie podsuwały myśli o więzieniu, by być wsparciem dla syna. To był czas szczególnej lekcji pokory, uświadomienia sobie, że naszemu dziecku możemy pomóc tylko modlitwą i akceptacją tej sytuacji, jako narzędzia Bożego, które ma nas uczynić takimi, jakich chce nas Bóg. Bardzo pomogło nam doświadczanie Jego radości, z jaką wykonuje swoją posługę kapelana więziennego.

Od Ks. Grzegorza Wielkiego uczę się pielęgnowania relacji pomimo wielu obowiązków i upływającego czasu, uczę się prawdziwego braterstwa w Panu Jezusie i wzajemnej troski o siebie. On uczy mnie pamiętania jedynie o tym, co dobre i wierności w przyjaźni.

Ks. Ignacy pokazuje mi, jak godzić się na wszystko, czego doświadczam, gdyż jest to aktualnym darem Boga i nie wywyższać się z powodu swojej wiedzy. Uczy mnie, że moja przedsiębiorczość nie jest nic warta, on nie ma tej ludzkiej, ale ma Bożą i to wystarczy żeby służyć. To on rozmiłował mnie w modlitwie brewiarzowej.

Kiedy poznałam Ks. Antoniego, pomyślałam, że to niemożliwe, aby być tak pogodnym przez cały czas. Miałam wielokrotnie okazję obserwować, jak swój niepokój z powodu niezdyscyplinowania innych nie przekształcał w złość a jedynie energię do porządkowania i z pogodą ducha natychmiast nas porządkował. Dzięki Ks. Antoniemu pojechaliśmy z mężem do Ziemi Świętej, gdzie dokonała się we mnie kolejna, wieka pozytywna przemiana.

Oni wszyscy traktują mnie tak, jak Św. Jan Paweł II zalecał traktować kobiety: czasami z podziwem, zawsze z szacunkiem. To pomaga mi umacniać swoją kobiecą godność i być dla siebie autorytetem.
Mam dla nich wszystkich bardzo dużo szacunku i wdzięczności. Jestem wdzięczna Bogu, że postawił kapłanów na mojej drodze życia. Chwała Panu!!!