Mam 49 lat i zawsze myslalem,ze jestem zwyczajnym w miare porzadnym czlowiekiem,a dla mojej zony calkiem fajnym mezem.Mamy dwoje dzieci 26 letniego syna i 13 letnia corke.Myslalem takze,ze jestem dobrym ojcem.Kiedy w styczniu 2015 roku moja zona razem z corka wyprowadzily sie z domu nasz syn troche wczesniej zamieszkal w wynajetym mieszkaniu w naszym rodzinnym domu zostalem sam przynajmniej wtedy tak uwazalem.Przez ostatnie miesiace wspolnego mieszkania atmosfera i relacje miedzy mna i zona byla bardzo napieta ,nastapila kumulacja i efekt wieloletnich zaniedban.W efekcie zamiast szczerej rozmowy jak rozwiazywac poszczegolne problemy i wzajemnie sie wspierac poprostu nie moglismy ze soba rozmawiac.Przy kazdej ponownej probie dochodzilo miedzy nami do spiec i coraz czesciej zona oznajmiala mi ,ze wyprowadza sie i ze to koniec naszego malzenstwa.Dzisiaj rozumiem ze w takich emocjach osoby ktore decyduja sie na wyprowadzenie sie z domu nie zdaja sobie do konca sprawy ze zrywaja nie tylko relacje z malzonkiem,ale w jednym momencie zagrozona jest cala rodzina.Kazdy niby z nas to wie ze dzieci cierpia najbardziej ,a mimo to nie potrafimy wzniesc sie ponad wlasne zranienia i mimo wszystko nasz egoizm bierze gore.Pierwsze chwile w samotnosci zmienialy sie w godziny i dni byly straszne mozna to nazwac slowami ,ze swiat runal mi na glowe i wszystko nagle stracilo sens.Nie chce wymieniac po kolei jak upadalem kazdego dnia,powiem tylko ,ze moj upadek odczuwalem jakbym zapadal sie w samego siebie.Wiem ,ze bylo ze mna bardzo zle.Kazdy kto zostal nagle sam wie doskonale o czym mowie.To byl czas gdzie wiele spraw rozpatrywalem generalnie rozumowo i nie rozumialem o co tak naprawde chodzi.Smutek ,samotnosc ,zagubienie ogolnie beznadzieja.Pewnego dnia nasz syn Martin zaprosil mnie na Msze Sw.bardzo mnie to ucieszylo bo bardzo brakowalo mi wspolnego czasu rodzina.Wtedy to byl glowny powod mojej radosci.Jak moglbym wtedy myslec,ze to moze byc Bozy Plan.Spotykalismy sie z synem na wieczornych Mszach Sw,ktore wydawaly sie dla mnie,ze trwaja chwile bo wciaz nie umialem poradzic sobie z tesknota i samotnoscia,kiedy rozstawalismy siepo Mszy Sw..Kiedy ja bylem bardzo slaby syn naprawde bardzo mi pomagal i podtrzymywal relacje ze mna chociaz wiem jak jemu bylo trudno.Przeciez jego rodzice sie rozeszli a on mnie podtrzymywal na duchu.W tamtym okresie relacje z zona byly napiete poniewaz Ona byla pewna kroku ktory zrobila,a ja rozpaczliwie namawialem Ja do powrotu.To powodowalo napiecie i zona zamknela sie na mnie ,a ja sie zalamywalem coraz bardziej.Nasza corke widzialem bardzo rzadko co rozrywalo mi serce ,a z drugiej strony utwierdzlo mnie w przekonaniu,ze nie jestem wazny dla moich bliskich to wlasciwie po co ja mam zyc.Wtedy to wlasnie nastapil punkt zwrotny w moim zyciu ,ale mysle ,ze w zyciu moich bliskich rowniez.Podczas adoracji kilku godzinnej otrzymalem bardzo jasny przekaz,ze wcale nie jestem sam ,ze jestem bardzo kochany,ze to od mojej postawy tak wiele zalezy.Ja ten moment nazywam nawroceniem.Nasz kochany syn byl narzedziem w reku Pana Jezusa ,ktory mnie uratowal razem z Matka Boska i Bog jedyny wie jak wielkie grono swietych to dzielo wspieralo.Doswiadczylem wiele lask zarowno po rozwodzie z moja zona jak i przed.Cala roznica polega tylko na tym ,ze teraz je widze i dziekuje za nie.Otworzylem swoje serce na Milosc i czesto czuje jak mnie przepelnia.Dziele sie Nia tak jak potrafie,ale wiem ze musze sie wiele nauczyc.To otwarcie spowodowalo ,ze dostrzegam w ludziach dobro czasami ledwie zauwazalne i wiem ze wymaga duzo pracy by rozkwitlo by stac sie moca.Czasami spotykam osoby swieckie,siostry zakonne lub ksiezy ,ktore poprostu promienieja i sa wrecz Miloscia przepelnione.Jestem wdzieczny mojej zonie bo wiem jak trudna byla dla niej decyzja o odejsciu.Wlasnie to odejscie bylo poczatkiem czegos Wielkiego,Czystego naprawde Pieknego.Zniknal strach,a w jego miejsce zostala wlana Milosc.Przylgniecie do Pana Jezusa i Matki Boskiej zaowocowalo,ze ustapily moje negatywmne cechy,ktorymi bylem zniewolony.
Tesknie ,ale skupiam sie na Milosci do Pana Jezusa, Matki Bozej ,mojej Zony, naszych Dzieci drugiego czlowieka.Czekam na moich Bliskich kazdego dnia i UFAM TOBIE JEZU.
Witek