O upomnieniu braterskim.
Dobra relacja powinna bazować na wzajemnej akceptacji i na wymaganiach: „Przyjmuję ciebie drugi człowieku takim, jaki jesteś i jednocześnie zwracam ci uwagę, abyś stawał się lepszym. Oczekuję od ciebie podobnej postawy wobec mnie”.
Wspólna zażyłość oparta na trosce polega na tym, że wychowujemy siebie nawzajem i w ten sposób pobudzamy swój rozwój. Dzięki temu, iż ciągle poszukujemy nowych treści, zdobywamy wiedzę, uczymy się empatii i ćwiczymy w sobie nowe zachowania, wzrasta wzajemna dbałość o siebie i nasza dojrzałość. Kiedy odnosimy się z miłością i szacunkiem do innych, kiedy przyjmujemy ich niedoskonałości, wady czy słabe strony, mamy prawo wymagać tego samego dla siebie. Jednocześnie warto mieć otwartość na udoskonalanie siebie i nadzieję, że inni nam w tym pomogą. Nigdy nie jesteśmy tak dobrzy, aby nie móc stawać się lepszymi, raczej ciągle popełniamy błędy i czasami ciężko nam sobie z nimi poradzić bez pomocy innych.
Wielu z nas nie było uczonych o tym, jak wyrażać i przyjmować upomnienia. Często uczymy się tej trudnej sztuki metodą prób i błędów. W przyjmowaniu i wyrażaniu uwag powinno być wiele wyrozumiałości i wiary w dobre intencje.
- Co mogą dać nam upomnienia innych?
Często trudno nam rozpoznać u siebie wypowiedzi czy zachowania zadające ból drugiej osobie. Dopiero kiedy ktoś nam zwróci uwagę, możemy odkryć, jak jesteśmy odbierani i zmienić swoje zachowanie, aby nie wyrządzać nikomu krzywdy. Przyjmowanie upomnień wymaga pokory. Łatwiej dostrzegamy niewłaściwe postawy u innych osób a trudniej u siebie, gdyż uruchamiają się w nas różnego rodzaju mechanizmy obronne, które mają na celu chronić nasze ego.
Gdybyśmy wszyscy z zainteresowaniem i uważnością słuchali uwag innych na nasz temat, co nie znaczy, że mamy zgadzać się ze wszystkim, co nam powiedzą, być może stalibyśmy się prawie doskonali. Przyjmowanie upomnień może pozytywnie wpływać na nasz rozwój osobisty, może sprawić, że będziemy wobec siebie bardziej wymagający, ambitni, ale też coraz bardziej zadowoleni ze swojego funkcjonowania. Przyjmowanie uwag z wzajemnym szacunkiem może podnieść nasze poczucie własnej wartości, gdyż zwracanie komuś uwagi nie jest łatwe i może świadczyć o tym, że jesteśmy dla kogoś bardzo ważni. Możemy też zauważyć, że rozwój naszego wnętrza sprawia, iż jesteśmy coraz lepiej przyjmowani przez innych, możemy coraz więcej dać drugiemu człowiekowi ze swojego wnętrza: swojego umysłu i swojego serca a przebywanie z nami będzie dla innych coraz bardziej cenne.
- Dlaczego powinniśmy upominać?
„Polityczna poprawność sprawiła, że współczesny uczeń Chrystusa boi się kogokolwiek upominać. Nie chcemy się narażać na zarzut nietolerancji lub wtrącania w nieswoje sprawy. Kiedy jednak ktoś wyrządza innym lub sobie samemu krzywdę, nie wolno milczeć. Bierność byłaby współudziałem w złu. Katechizm wylicza aż dziewięć grzechów cudzych (1. Namawiać kogoś do grzechu. 2. Nakazywać grzech. 3. Zezwalać na grzech. 4. Pobudzać do grzechu. 5. Pochwalać grzech drugiego. 6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy. 7. Nie karać za grzech. 8. Pomagać do grzechu. 9. Usprawiedliwiać czyjś grzech). Grzech cudzy popełnia osoba, która nie reaguje właściwie i odpowiedzialnie na grzech drugiego człowieka. Upomnienie nie jest potępianiem czy wywyższaniem się, nie jest tez zabawą w Boga. Jest uczynkiem miłosierdzia, apelem do wolności bliźniego. Bracie, siostro, postępujesz niewłaściwie, ale odtąd możesz się zmienić”[1].
Niektóre osoby, dopóki ich nie upomnimy, czyli nie nazwiemy głośno prawdy na temat tego, jak wyrządzają krzywdę sobie lub innym, mogą tak umiejętnie manipulować swoim sumieniem, że nie będą mieć chęci i motywacji, aby cokolwiek zmienić. Dopiero upomnienie może odebrać komfortu krzywdzenia, po którym już nic nie będzie tak przyjemne, jak dotychczas (jak to mówią moi pacjenci uzależnieni od alkoholu, którzy wrócili do picia po leczeniu: „po terapii alkohol już nigdy nie smakuje tak samo”).
- Kogo powinniśmy upominać?
Obcych możemy upomnieć jedynie w sytuacji publicznego zgorszenia lub jawnego krzywdzenia. Natomiast, kiedy kogoś dobrze znamy, mamy możliwość go często obserwować i zauważamy, że krzywdzące zachowanie nie było jednorazowym błędem, brakiem przemyślenia, ale powtarza się i trudno nam zbagatelizować fakt, że to grozi zdrowiu, życiu, lub dobru relacji, małżeństwu, rodzinie, zbawieniu, to nie wolno nam być biernym. Im bardziej ktoś jest dla nas ważny, im bardziej go kochamy, tym bardziej się o niego troszczymy. „Bywa i tak, że dziecko powinno upomnieć ojca i matkę. Duszpasterze zazwyczaj upominają owce, ale nieraz i pasterzowi potrzebne jest upomnienie ze strony owiec”.[2]
- Jak zazwyczaj reagujemy na upomnienie?
Naturalną reakcją na upomnienie zazwyczaj jest złość i wstyd, gdyż zwracanie nam uwagi na nasze zachowania burzy nasze pozytywne wyobrażenie na nasz temat i stawia przed koniecznością zmiany nie tylko swojego zachowania, ale często i sposobu myślenia, czy przeżywania naszej rzeczywistości, co zazwyczaj jest trudne. Wsłuchiwanie się w wymagania innych często oznacza rezygnację z dotychczasowej wygody życia według starych nawyków czy utartych schematów. Musimy zrezygnować z dotychczasowych przyjemności, źródeł satysfakcji, które okazują się być przejawem jedynie naszej pychy, próżności, naszego egoizmu. Kiedy przyjmiemy upomnienie z pokorą, może zrodzić się w nas otwartość, aby zdobyć szczegółową wiedzę, co jest niewłaściwego w naszym postępowaniu. Rozmawiając uczciwie z bliskimi na temat naszego dotychczasowego postępowania możemy szczegółowo rozpoznać mechanizmy naszego działania i znaleźć w sobie motywację, aby się zmienić. Stajemy przed perspektywą, aby zdobyć wiedzę i ćwiczyć nowe sposoby działania.
Nie wszyscy chcą cokolwiek zmienić. Niektórzy, zamiast zrezygnować z raniących zachowań, próbują podważyć autorytet upominającego, jego kompetencje, zepsuć mu reputację, ogłosić go chorym psychicznie lub zaburzonym emocjonalnie. Mogą też szukać koalicjantów, którzy utwierdzą ich w przekonaniu, że ich postawa jest w porządku i nie muszą niczego zmieniać.
- Dlaczego trudno nam upominać? Dlaczego tak łatwo bagatelizujemy dostrzegane przez nas cierpienie w małżeństwach, rodzinach, usprawiedliwiając się tym, że to nie nasza sprawa?
Zwracanie innym uwagi, że postępują w niewłaściwy sposób zazwyczaj wymaga ogromnej odwagi. Kiedy zależy nam na relacji i dobru drugiej osoby, a nie chcemy jej zranić, to możemy czuć opór, aby powiedzieć cokolwiek, co może sprawiać przykrość. Trzeba uwolnić się od przymusu bycia miłym i nauczyć się przyjmować czyjąś złość. Okazuje się, że przyjmowanie milczeniem zachowań, które dostarczają nam bólu lub komuś z naszego otoczenia, może rodzić coraz większą niechęć do krzywdzącej osoby i coraz większy dystans, oddalanie się od siebie, brak otwartości, szczerej komunikacji, a z czasem rozpad relacji. Możemy czuć się coraz bardziej skrzywdzeni i samotni, choć druga osoba może nie zdawać sobie z tego sprawy, w jaki sposób nas rani i nie rozumieć przyczyn rozpadu więzi.
Często, kiedy mamy upominać, to pojawia się też obawa, ze stracimy czyjąś sympatię lub przyjaźń, że druga osoba zbagatelizuje nasze uwagi, obrazi się na nas, zerwie z nami kontakt, będzie nas unikać, a nawet może się mścić. Boimy się zlekceważenia czy dodatkowych problemów, więc wolimy nie stawiać wymagań, aby móc żyć w iluzji, że może jednak jesteśmy dla niej ważni.
- Dlaczego nie chcemy przyjmować upomnień?
Ogrom osób nie chce przyjmować upomnień innych, gdyż może to być upokarzające, gdyż upomnienie informuje ich, że coś jest z nimi „nie tak”, że mają jakiś defekt, jakąś ułomność, zachowanie rodzące ból, zgorszenie. Być może przez lata kształtowali fałszywy obraz siebie głęboko wierząc, że wszyscy dali się nabrać i mogą znienawidzić tego, kto odkrył i ujawnił prawdę. Nie liczą się dla nich uczucia innych, ich system wartości, a ważna jest jedynie chęć pokazania siebie, jako lepszego od innych.
Kiedy ktoś nie chce zmienić swojego raniącego zachowania, nie chce wyjść z uzależnienia, nie chce zrezygnować z relacji raniącej współmałżonka, bo może ktoś inny stał się ważniejszy, to każde upomnienie będzie go irytować i może wycofać się z tej relacji, obrazić się, aby nie słyszeć niewygodnej prawdy. Swoje obrażenie może tłumaczyć tym, że został niewłaściwie napomniany.
- Kiedy upomnienie wyrażone jest w niewłaściwy sposób?
Upomnienia nie mogą być wyrażane w sposób agresywny, co często dzieje się, kiedy towarzyszą im silne negatywne emocje. Dlatego warto zaczekać, aż emocje opadną. Niektórzy natrętnie czynią komuś uwagi, powtarzając ciągle to samo lub zbyt mocno nalegają na zmianę naszych, zamiast uzbroić się w cierpliwość. To może wywołać niechęć, bunt i spowodować, że ktoś będzie chciał działać na przekór. Zwracanie uwagi nie może uderzać w godność upominanego, powinno dotyczyć jedynie zachowań, a nie osoby.
Jeżeli nie akceptujemy siebie, mogą nas drażnić osoby, które są do nas podobne. Jeżeli przyjmiemy te osoby jako dar, to możemy przyglądając się im odkryć, gdzie „przykleiła się” nam pycha lub egoizm. Jeżeli potraktujemy je jako zadanie, to przyjmując je takimi, jakimi są, możemy wreszcie w pełni pokochać samych siebie.
- Po czym możemy poznać, że ktoś traktuje nasze upomnienia poważnie?
Umiejętność przyjmowania upomnień może być wieloletnim procesem. Szczególnie trudno przyjmować krytykę osobom, które w dzieciństwie były często piętnowane lub jedynie chwalone. U tych pierwszych powstają bardzo silne mechanizmy obronne, gdyż wydaje im się, że przyjęcie upomnienia może być druzgocące. Te drugie zazwyczaj żyją w przekonaniu, że ich funkcjonowanie jest nienaganne i jeżeli ktoś im zwraca uwagę, to raczej sam ma ze sobą problem. Aby przełamać w sobie te mechanizmy, dana osoba potrzebuje czasu i afirmacji. Zwracanie uwagi połączone z serdecznością może sprawić, że zacznie zastanawiać się nad sensem wypowiadanych do niej treści i dostrzeże w nich troskę. Ktoś, kto ma dokonać w sobie zmiany, potrzebuje cierpliwości i wyrozumiałości, że nie sposób zmienić w sobie czegoś, co być może było w repertuarze zachowań przez dziesiątki lat. Przeszkadzać w procesie przemiany mogą ci, którzy dla chwilowej atencji powtarzać będą, że dane zachowanie jest w porządku i nie należy go zmieniać. Ktoś, kto chce się stawać coraz lepszym człowiekiem, będzie przyjmował upomnienia z wdzięcznością.
- Jak powinniśmy upominać?
Sposób upominania przedstawiony przez Pana Jezusa oznacza, że jeżeli upominana przez nas osoba nie zmieni zachowania wyrządzającego nam krzywdę, mamy ujawnić i poprosić o pomoc najpierw jeszcze jedną osobę a potem całą społeczność Kościoła. Osoby raniące innych nie chcą ujawniać się ze swoim bolesnym zachowaniem, gdyż to odbiera im komfort nieludzkiego postępowania. Powiedzenie „co się dzieje w domu nie mów nic nikomu”, słyszę najczęściej od moich uzależnionych pacjentów, którzy tak naprawdę nie chcą się leczyć.
- Co mówią o upominaniu osoby, którym upomnienia uratowały życie?
Zapytałam o zdanie na temat upomnienia osoby uzależnione, które obecnie trzeźwieją. Powiedzieli mi, że osoby, które nadal chcą sobie dogadzać, nie licząc się z uczuciami innych, wszystkie formy upominania będą interpretować, jako niewłaściwe, aby mieć pretekst, żeby niczego nie zmieniać. Same upomnienia wtedy nic nie dają, bo uzależniony będzie je lekceważył. Jedynie upomnienia połączone ze stawianiem granic, których przekraczanie niesie bolesne konsekwencje czy straty, mogą być respektowane. Dopiero, kiedy lekceważenie upomnień doprowadzi osobę do kryzysu, do samotności, może ona zadać sobie pytanie, jak funkcjonować, aby nie stracić relacji opartych na miłości. Wtedy dla tej osoby wskazówki kompetentnych osób mogą stać się bezcenne.
- Jak zaleca upominać Pan Jezus?
Pan Jezus wprowadza zasadę stopniowania upomnienia: najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach. Gdy to nie skutkuje, należy powiadomić wspólnotę Kościoła. „A jeśli nawet Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 15-20). Przy interpretacji tych słów, warto zwrócić uwagę na kontekst. Tuż przed fragmentem o upomnieniu czytamy o pasterzu szukającym zagubionej owcy. Wiersz 14 brzmi: „tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby nie zginęło jedno z tych małych”. W wierszu następnym jest mowa o obowiązku przebaczania aż 77 razy, czyli zawsze. Upomnienie braterskie nawet w najgorszej formie jest poszukiwaniem zagubionego. Nie jest też odmową przebaczenia, ale radykalnym wezwaniem człowieka do tego, aby uznał grzech i był gotów przyjąć przebaczenie. Kościół, stosując w nadzwyczajnych sytuacjach karę ekskomuniki, czyli wykluczenia grzesznika ze wspólnoty, ma zawsze na uwadze jego dobro. Kara ma cel naprawczy, jest radykalnym wezwaniem do nawrócenia. To ma sens oczywiście wtedy, gdy upominany jest osobą wierzącą i przejmie się możliwością utraty wiecznego zbawienia (j.w.)[3].
- Kiedy możemy od razu upominać publicznie?
Czasami zostajemy postawieni przed koniecznością poinformowania wspólnoty, kiedy mamy na celu jej dobro, a pojawia się zagrożenie hipokryzji ze strony prowadzącego. Taki przykład daje nam Św. Paweł, opisujący sytuacje upomnienia Św. Piotra w Liście do Galatów. Istotne jest, że Św. Piotr przyjmuje to publiczne upomnienie i nie obraża się do końca życia ma Św. Pawła, nie proponuje takiej postawy pozostałym członkom wspólnoty, nie próbuje podważać autorytetu Pawła, nie namawia członków wspólnoty przeciw Pawłowi i nie podważa nauk Św. Pawła, jakimi wspólnota się kieruje. Nie stara się zniszczyć całej wspólnoty, namawiając jej członków do odejścia.
Na koniec chcę przytoczyć wystąpienie Gamaliela, kiedy Żydzi chcieli zabić Św. Pawła: «Mężowie izraelscy – przemówił do nich – zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. Bo niedawno temu wystąpił Teudas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam, i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni. Więc i teraz wam mówię: Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem» (Ga 5, 35-39).
[1] Ks. Franciszek, Parafia Młynne. Teksty pisane kursywą pochodzą z Tygodnika Katolickiego „Gość Niedzielny” nr 36 (z 06.09.2020 s. 15)
[2] J.w.
[3] J.w.