TRZEŹWOŚĆ DUSZY Urszula Nowak
Wielu z nas trzeźwość kojarzy się z nienadużywaniem alkoholu i ewentualnie z nieużywaniem narkotyków. Niewielu myśli o trzeźwości w szerszym wymiarze. Pracując z osobami uzależnionymi zazwyczaj spotykam się z przekonaniem, że być trzeźwym znaczy nie pić alkoholu. Wielu zatrzymuje się na tym poziomie i nie stara się kształtować swojej trzeźwości w głębszym wymiarze. Przykazanie „nie pić” staje się pierwszym i jedynym przykazaniem życia, co może powodować wchodzenie w inne, groźniejsze uzależnienia bez wyrzutów sumienia.
Co to jest dusza?
W Katechizmie Kościoła Katolickiego można znaleźć kilka opisów dotyczących duszy. Ja chciałabym skupić się na jednym:
KKK 363 Pojęcie dusza często oznacza w Piśmie świętym życie ludzkie lub całą osobę ludzką. Oznacza także to wszystko, co w człowieku jest najbardziej wewnętrzne i najwartościowsze: to, co sprawia, że człowiek jest w sposób najbardziej szczególny obrazem Boga: „dusza” oznacza zasadę duchową w człowieku.
Co to jest trzeźwość?
Być trzeźwym znaczy zadbać o to, co najbardziej wewnętrzne i najwartościowsze, co sprawia, że człowiek jest obrazem Boga, Jego świątynią i nie otwierać furtek złemu. „ Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście”. 1Kor 3,16 . Kiedyś trafiła do mnie osoba, która miała doświadczenie z wieloma substancjami psychoaktywnymi i twierdziła, że tak jak marihuana powoduje częściowe zniewolenie, tak pod wpływem alkoholu człowiek może zamienić się w demona.
Przejawem trzeźwości jest pokora, czyli prawda, która daje świadomość własnych uczuć, myśli pragnień, decyzji i działań. Osoba rozeznana w swojej rzeczywistości świadomie nią gospodaruje, upatrując siłę i sens swojego życia w Bogu. Świadomość uzdalnia ją do bycia czujnym na działanie Ducha Świętego i złego ducha.
„Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen”.1 P5,6
Być trzeźwym to szczerze kochać Pana Jezusa „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać”. J 14,23.
Trzeźwość to budowanie poczucia spełnienia w oparciu o Jezusa „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” J 15, 5.
Trzeźwość to świadomość, że jedynym i wystarczającym źródłem pozytywnych uczuć jest Jezus „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam” J 14,27, „Trwajcie w miłości mojej! Jeżeli będziecie zachowywać Moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości” J 15,9, „To wam powiedziałem aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” J 15,11.
Trzeźwość to prawda i wolność, która uzdalnia nas, aby w czysty sposób czuć, myśleć, wspominać, decydować i działać, czyli mieć czysty umysł i serce.
Trzeźwość to świadomość, że bez Boga sobie nie poradzimy, On zawsze jest nam potrzebny a my nieustannie potrzebujemy nawrócenia.
Trzeźwość to zachowanie hierarchii wartości, gdzie na pierwszym miejscu jest Bóg a na drugim współmałżonek. Nieprzestrzeganie tej hierarchii jest grzechem.
Trzeźwość to umiarkowanie, które chroni nasz umysł i serce przed duchowymi „zakłóceniami” i pozwala na czystą relację z Bogiem, sobą i drugim człowiekiem.
Umiarkowanie – to cnota moralna, która polega na używaniu rozumu dla panowania nad własnymi instynktami i potrzebami. Oznacza umiejętność korzystania z dóbr zgodnie z ich celem. Zapewnia panowanie woli nad popędami. Stawia pragnieniom pewne granice. O umiarkowaniu możemy mówić, gdy dane doświadczenie wzbudza we mnie słabsze emocje niż relacja z Bogiem.
Warto sobie zadać pytania:
- Czy jem by zaspokoić głód czy też żeby sobie dogodzić?
- Czy piję że by zaspokoić pragnienie, czy żeby mi się zrobiło dobrze?
- Czy pragnę bliskości tylko z moim współmałżonkiem?
- Czy to, czego pragnę w seksualności to godność sakramentu, bliskość i potomstwo czy też szukam w pożyciu jakiś szczególnych wrażeń?
- Czy staram się zarabiać tylko tyle pieniędzy, ile potrzebuję do życia ja i moja rodzina?
- Czy stany smutku i depresji nie są formą dogadzania sobie: myślenia, że nikt nie ma tak źle jak ja i formą ucieczki od odpowiedzialności i życiowych zobowiązań?
- Czy wyrażam złość w trosce o swoją godność, czy też chcę podkreślić swoją wyższość i doświadczyć ulgi?
- Czy dbam o siebie aby zaspakajać swoje potrzeby, czy chcę być podziwianą/nym przez innych?
- Czy czuję się lepsza/szy i choć jeden człowiek na tym świecie wzbudza we mnie niechęć lub pogardę?
Jak przejawia się umiarkowanie w piciu alkoholu?
W antycznej Grecji picie wina na wpół zmieszanego z morską wodą uchodziło za przejaw kultury i cywilizacji, bo takie nie mąciło umysłu, a pozwalało cieszyć się smakiem. Jedynie barbarzyńcy pili wino bez wody. W starożytnym Rzymie mieszano 1/3 wina z 2/3 wody, w współczesnym Izraelu nawet 1:10. Normy społeczne i zwyczaje religijne czasów biblijnych nie zezwalały narodowi wybranemu na picie nierozcieńczonego wina. Uważano, że jeśli sfermentowany sok nie jest zmieszany przynajmniej z trzema częściami wody, nie można go pobłogosławić, a ten, kto go pił, był nieczysty.
O tym, że w czasach Starego Testamentu mieszano wodę z winem napisane jest w Księdze Machabejskiej: „Szkodliwe jest bowiem picie samego wina, a tak samo również wody, natomiast wino zmieszane z wodą jest miłe i sprawia wielką przyjemność”. 2Mch 15,40
Dowodem na to, że picie samego wina jest szkodliwe są statystyki: we Francji, kraju słynącym z picia wina, notuje się najwyższy wskaźnik śmiertelności na marskość wątroby w Europie.
Do nietrzeźwości prowadzi natura, trzeźwieniu sprzyja łaska. Tomasz a Kempis „O naśladowaniu Jezusa”:
- „Synu, przemyśl dobrze działanie natury i łaski, bo są one całkiem odmienne i ukryte, trudno je rozpoznać nawet człowiekowi żyjącemu życiem duchowym, obdarzonemu wewnętrznym światłem. Bo wszyscy w jakiś sposób dążą do dobra i zawsze jest coś dobrego w ich słowach lub czynach, toteż łatwo się dać uwieść pozorom. Natura jest podstępna, potrafi przyciągać, usidlać i omamiać, a zawsze ma za cel siebie, łaska zaś jest prosta, omija zło pod każdą postacią, nie stosuje żadnych sztuczek i działa wyłącznie dla Boga, bo Jego ma na celu.
- Naturze obca jest myśl o śmierci, nie chce być ujarzmiona i tłumiona, nie chce nikomu podlegać ani sama poddawać się komuś, łaska zaś usilnie dąży do śmierci swego ja, buntuje się przeciwko popędom, chce być podległa, pragnie zostać pokonana, nie pożąda własnej wolności. Lubi trwać w posłuszeństwie, nie pragnie nad nikim panować, ale zawsze chce żyć, trwać i pozostawać pod władzą Boga i gotowa jest poddać się pokornie każdemu dla Boga. Natura pracuje dla własnej korzyści i do tego zmierza, aby od drugiego coś skorzystać, łaska zaś szuka nie tego, co dla człowieka wygodne i pożyteczne, ale co potrzebne wszystkim. Natura chętnie przyjmuje oznaki czci i szacunku, łaska zaś odnosi wiernie wszelką cześć i chwałę wyłącznie do Boga.
- Natura lęka się pogardy i wstydu, łaska zaś cieszy się, że może cierpieć obelgi dla imienia Jezusa. Natura lubi odpoczynek i spokój fizyczny, łaska zaś rwie się do trudu. Natura poszukuje rzeczy ciekawych i pięknych, odpycha od siebie szpetne i pospolite, łaska zaś kocha to, co proste i pokorne, nie brzydzi się brzydotą, nie waha się odziać w znoszone łachmany. Natura ogląda się na to, co doczesne, cieszy się z zysku, smuci się po stracie, złości ją byle krzywdzące słówko, łaska spogląda ku temu, co wieczne, nie przywiązuje się do tego, co przemija, nie zważa na żadną utratę, nie gniewa się z powodu ostrych słów, bo skarb swój i radość złożyła w niebie, gdzie nic nie ginie.
- Natura jest chciwa, chętniej bierze, niż daje, lubi mieć i posiadać, łaska jest otwarta i ogarniająca, unika posiadania, zadowala się małym, uważa, że większym szczęściem jest dawać niż otrzymywać. Natura lgnie do innych istot, do własnego ciała, do rozrywek i rozmów, łaska ciąży ku Bogu i ku dobru, odrzuca to, co stworzone, odwraca się od światowości, gardzi pragnieniami ciała, nie lubi się uzewnętrzniać, wstydzi się być na pokaz. Natura chętnie zatrzymuje sobie jakąś pociechę, w której znajduje swoje zadowolenie, ale łaska tylko od Boga pragnie pociechy i zadowolić ją może ponad wszystko, co widzialne, tylko najwyższe dobro.
- Natura robi wszystko dla zysku i własnego dobra, nie umie zrobić nic bezinteresownie, ale zawsze oczekuje za dobro równej mu w cenie albo wyższej jeszcze zapłaty, albo chociażby czci i zaszczytu, zawsze więc starannie wyważa swoje gesty i dary. Łaska zaś nie żąda niczego doczesnego, nie czeka nagrody, bo pragnie jako nagrody samego Boga, a z konieczności rzeczy doczesnych wybiera tylko te, które mogą służyć osiągnięciu rzeczy wiecznych.
- Natura cieszy się z mnóstwa przyjaciół i bliskich, chlubi się szlachectwem i urodzeniem, uśmiecha się do możnych, zaleca się do majętnych, przyklaskuje sobie podobnym, łaska zaś kocha nawet nieprzyjaciół, nie chwali się tłumem przyjaciół, nie ceni sobie miejsca społecznego ani urodzenia, chyba że jest z nim związana większa cnota. Sprzyja raczej ubogim niż bogatym, współczuje więcej niewinnym niż możnym, raduje się z uczciwym, a nie z przeniewiercą, zachęca dobrych, by o lepsze łaski szli w zawody i upodobniali się w cnotach do Syna Bożego. Natura uskarża się na najmniejszy trud i niedostatek, łaska spokojnie znosi ubóstwo.
- Natura wszystko do siebie ściąga, o siebie walczy, o swoje się dopomina, łaska wszystko sprowadza do Boga, od którego pochodzi każde istnienie, sobie nie przypisuje nic dobrego i nic zuchwale dla siebie nie żąda, nie upiera się przy swoim i nie wynosi swojego zdania ponad cudze, ale w każdej myśli i w każdym rozumowaniu podporządkowuje się wiecznej mądrości i Bożej ocenie. Natura chce wiedzieć to, co niewiadome, i słyszeć ciągle nowości, chce się ujawniać na zewnątrz i doświadczać wszystkiego przez zmysły, pragnie uznania i takiego działania, z którego mogłaby czerpać podziw i sławę, łaska nie dba o nowiny, nie wychwytuje ciekawostek. Wszystko to pochodzi z grzechu pierworodnego, bo nie ma na ziemi nic nowego i nic trwałego. Uczy się więc powściągać zmysły, unikać próżnego zadowolenia i ostentacji, pokornie ukrywać się z tym, co godne pochwały i podziwu, a w każdej rzeczy i w każdej dziedzinie wiedzy szukać owocu pożytecznego, czci i chwały Bożej. Nie chce, aby mówiono o niej i o jej sprawach, ale pragnie, aby w darach jej błogosławiono Boga, który wszystko daje z nadmiaru miłości.
- To jest łaska, światło nadprzyrodzone, szczególny dar Boży, znamię wybranych i obietnica zbawienia. Ona to unosi człowieka ponad ziemię ku umiłowaniu nieba i z człowieka cielesnego czyni duchowego. Im bardziej więc człowiek przezwycięża i opanowuje naturę, tym więcej łaski spływa na niego i tak przez codziennie ponawiane obcowanie z Bogiem człowiek wewnętrzny urabia się na obraz Boga.
Co to jest nietrzeźwość?
Nie możemy funkcjonować w trzeźwy sposób jeśli Bóg nie zajmuje najważniejszego miejsca w naszym życiu i w oparciu o Niego nie radzimy sobie z trudnościami życiowymi. Jeżeli nie stawiamy Go na pierwszym miejscu, zamykamy się na Niego, Jego łaskę, na miłość, radość i spokój. Bóg celowo stwarza trudne sytuacje, abyśmy odkryli, że On jest nam niezbędny. Pozostawieni sami sobie szybko odkrywamy, że niektóre uczucia, myśli, decyzje i działania są dla nas za trudne. Powstaje pomysł aby nie czuć, nie myśleć, nie decydować i nie działać w sprawach, które przerastają nas. Problem polega na tym, że nie da się wyłączyć swojej świadomości tylko częściowo. Z czasem tracimy całkowicie kontakt z naszymi emocjami, z naszym sumieniem, przestajemy być decyzyjni i stajemy w miejscu. W naszym wnętrzu powstaje pustka i potrzeba aby czymś ją zapełnić oraz napięcie, z którym trzeba sobie poradzić. Szatan przedstawia nam szeroką ofertę atrakcji, które zapełnią tę przestrzeń, obniżają napięcie, dostarczą bardzo silnych i atrakcyjnych doznań, ale z czasem będą nas niszczyć. Nietrzeźwość prowadzi do uzależnień.
Jedni wybierają jeden sposób na regulowanie swoich emocji, inni stosują kilka różnych sposobów naprzemiennie. Ta pierwsza prowadzi do konkretnego uzależnienia, którego dana osoba długo stara się nie widzieć, potrafi je usprawiedliwić lub obwinić za nie innych. Drugie jest w ogóle niemożliwe do rozpoznania bez gruntownego obrachunku moralnego. Szczególnie niebezpieczne jest nieaktywne sumienie i przesadne zaangażowanie w coś, co nas „kręci” i okrada z czasu. Łatwo wtedy popadamy w bezmyślność i zaczyna się: jedna, druga, trzecia kawa, dziesiąty papieros, w międzyczasie coś słodkiego, w radiu sensacyjne wiadomości, wieczorem serial lub ekscytujący film, zbyt obfite posiłki bo smaczne, może jeszcze jakiś drink i odrobina użalania się nad sobą „jak ja mam w życiu ciężko”. W międzyczasie obgadamy jedną, drugą osobę, jadąc samochodem mocniej przyciśniemy na gaz, ze złości krzykniemy na naszych bliskich, bo bez nas funkcjonowali by fatalnie. Czy to nie jest scenariusz życia większości z nas? Czy nie jest wygodnie powiedzieć, że prawie wszyscy tak robią? Trudno przyznać się do prawdy, lepiej zastosować usprawiedliwienia lub skupić się na innych, by móc tak funkcjonować dalej. Z ilu rzeczy nie potrafimy zrezygnować całkowicie, przez co one trzymają nas w zniewoleniu, a nie my kierujemy naszym życiem?
Z czego jestem gotów zrezygnować, aby w pełni służyć Bogu, a z czego nie potrafię?
Trzeźwość to zbudowanie i rozwijanie w sobie autorytetu Boga i miłości do Niego, tożsamości w Nim, przez to własnego autorytetu i miłości do siebie, która pozwala nam zrezygnować z niszczących nas nawyków. Jeżeli chcemy coś zmienić w sobie dla innych, szybko pojawia się pokusa, aby stwarzać jedynie pozory przemiany, a kiedy tę osobę stracimy, stracimy też motywację do pracy nad sobą. Próba dokonania zmiany bez pomocy Boga powoduje, że zamykamy się na Bożą łaskę, która jest niezbędna do pokonania zła, które w nas mieszka.
Od wielu rzeczy można się uzależnić i trudno wymienić tu wszystkie. Niszczą one zarówno sakrament kapłaństwa jak i małżeństwa. Niektóre są mniej groźne, inne są bardzo poważne np. mniej niszczy kofeina niż heroina. Dość często mówi się o uzależnieniu od alkoholu w wymiarze społecznym, natomiast rzadko lub nigdy nie mówi się o masowym uzależnieniu od seksu i posiadania. Konsumpcyjnie, seksualnie i materialnie jesteśmy pobudzani na każdym kroku. W gazetach, telewizji, Internecie, bilbordach jest bardzo dużo nagości i erotyki.
Jaki jest tego efekt?
Wielu ludzi nie odróżnia miłości od zauroczenia. Wydaje im się, że jak nie ma „motylków w brzuchu” to miłość wygasła i trzeba szukać nowej.
Uzależnienie od pornografii internetowej i masturbacji staje się powszechnym zjawiskiem nawet wśród dzieci.
Większość ludzi, których znam, uważa, że bez seksu nie da się żyć przez dłuższy czas. Powszechnie sądzi się, ze celibatu nie ma, to fikcja stworzona przez Kościół, faktycznie każdy ksiądz ma nieoficjalnie kochankę lub jest „pedziem” i powinno się znieść celibat by skończyć z tym fałszem i mistyfikacją. Wszyscy modlimy się o powołania kapłańskie, zakonne i misyjne, ale czy jesteśmy gotowi, aby całkowicie poświęciły się Bogu nasze dzieci. A może modlenie się o to, aby nasze dzieci w przyszłości miały zrezygnować z seksu koliduje z obecnie przyjętą troską rodzicielską? Kiedy zdradzam moim znajomym, że właśnie o to modlę się dla moich dzieci to słyszę, że są zbyt atrakcyjne, że lepiej żeby sobie życie ułożyły, że ich po prostu szkoda. Dziś postrzega się życie konsekrowane jako rodzaj nieszczęścia i swego rodzaju przekleństwa. Jeśli znajdą się desperaci gotowi na taką formę życia w innych rodzinach to dobrze, ale najważniejsze, aby uchronić przed nim nasze dzieci.
Wspomniałam też o uzależnieniu od posiadania. Któregoś dnia po Mszy w o największej frekwencji w naszej parafii, która liczy około 7500 dusz, poszłam do naszego Proboszcza, żeby rozmienił mi pieniądze i byłam zszokowana, że z niedzielnej składki po najbardziej uczęszczanej Mszy jest mniej niż 100 zł. Jak często kupujemy coś zupełnie bez sensu, jedzenie, słodycze, ubrania… Dziesięć złoty w jedną czy drugą nie ma znaczenia, a w Kościele stajemy się tacy oszczędni, choć jesteśmy świadomi, że On utrzymuje się z naszych datków.
Co mi przeszkadza żyć w trzeźwy sposób?